Patrzył na mnie w sposób nie do opisania, widziałam w jego spojrzeniu przede wszystkim zdziwienie ale i ból, kpinę, nawet wściekłość. Bałam się go. Spuściłam szybko wzrok i błagałam w myślach los, by dał mi ze strony chłopaka jakąś odpowiedź, nawet ciche mruknięcie, cisza mnie przytłaczała. Podszedł do mnie i chwycił mnie mocno za nadgarstki, zadrżałam na jego dotyk i podkuliłam bardziej nogi. Przybliżył swoją twarz do mojej, oddychał szybko.
-Myślisz, że jestem głupi? - wysyczał patrząc mi prosto w oczy, jego głos przybrał ochrypły i wyjątkowo groźny ton. Nie spodziewałam się takiej reakcji, zachowywał się tak jakby chciał bym zniknęła i to wszystko okazało się nieprawdą, że to się nie wydarzyło. Też tego chciałam, chciałam świętego spokoju. Denerwował się coraz bardziej, kiedy nie uzyskiwał ode mnie żadnego wytłumaczenia, dawałam mu jedynie pojedyncze i krótkie zerknięcia w jego stronę oraz histerycznie szybkie wdechy i wydechy powietrza. Żyła na jego skroni podskakiwała, jakby miała zaraz pęknąć i rozlać na mnie krew na znak zemsty. Szatyn ujął moją twarz w dłonie i obserwował moją mimikę, która co chwilę zmieniała się pod wpływem narastającego ucisku, którym mój towarzysz obdarowywał moje delikatne i blade policzki. Był silny. Wiedział, że kłamię, był tajemnicą przez co bałam się jeszcze bardziej. W końcu pokiwałam głową na nie. Nie chciałam się nic odzywać, ale wiedziałam, iż chłopak i tak nie da mi spokoju.
-Teraz twoja kolej... kim ty jesteś? - wreszcie zebrałam się na odwagę by cokolwiek wylęgnąć z mojego gardła, głos trząsł mi się coraz bardziej z każdym wypowiedzianym słowem. Prychnął wściekły, chyba jednak nie wpadło mu do głowy, że nie spodziewałam się żadnych gości, dlatego nizowąd nie będę wiedziała cóż to za osobnik, który brutalnie ściskał moją twarz. Jego rysy twarzy naprężały się a brwi marszczyły. Widziałam, że miał dość tego napięcia panującego nieustannie od około 10 minut.
Odsunął się ode mnie parę milimetrów i usiadł tuż obok mojego bezwładnego ciała, które pomału zaczęło wracać do żywych. Patrzył na mnie z ogromnym zainteresowaniem, jakbym była jakimś cennym dziełem sztuki podróżującym z muzeum do muzeum, a byłam całkowitym jego przeciwieństwem, nie było we mnie nic cennego a tym bardziej interesującego. Mężczyzna zaczął mnie pomału irytować. Nie wiedziałam po co tu przyszedł, przypuszczam kawał drogi i czego ode mnie chciał, bałam się nawet, że jest on z jakiegoś urzędu lub z policji ale.. przecież to nie było możliwe, Amanda z jej mamą za bardzo się postarały o moje bezpieczeństwo by teraz miało mi coś zagrażać- pomyślałam. Nie miałam więcej odwagi się by się odezwać, wszystkie jej zasoby wyczerpały się w jednej chwili.
-Jestem Justin Bieber - mruknął niespodziewanie niesamowicie pogardliwym tonem. Poczułam ogromną gulę w gardle, oddychałam głęboko bojąc się, że zaraz może zabraknąć dla mnie powietrza. Tego kompletnie się nie spodziewałam. Wstałam na równe nogi, które trzęsły się na boki. Podtrzymywałam się kruchej ściany. Brązowooki obserwował każdy mój ruch, każdy mój oddech, każdy mój krok. Wychwyciłam chwilę jego nieuwagi i zbierając całkowite resztki swoich sił zaczęłam uciekać, tak- uciekanie to zdecydowanie moja specjalność. Budynek, w którym się znajdowaliśmy mimo swojego surowego stanu i lat, był naprawdę duży.
-Teraz twoja kolej... kim ty jesteś? - wreszcie zebrałam się na odwagę by cokolwiek wylęgnąć z mojego gardła, głos trząsł mi się coraz bardziej z każdym wypowiedzianym słowem. Prychnął wściekły, chyba jednak nie wpadło mu do głowy, że nie spodziewałam się żadnych gości, dlatego nizowąd nie będę wiedziała cóż to za osobnik, który brutalnie ściskał moją twarz. Jego rysy twarzy naprężały się a brwi marszczyły. Widziałam, że miał dość tego napięcia panującego nieustannie od około 10 minut.
Odsunął się ode mnie parę milimetrów i usiadł tuż obok mojego bezwładnego ciała, które pomału zaczęło wracać do żywych. Patrzył na mnie z ogromnym zainteresowaniem, jakbym była jakimś cennym dziełem sztuki podróżującym z muzeum do muzeum, a byłam całkowitym jego przeciwieństwem, nie było we mnie nic cennego a tym bardziej interesującego. Mężczyzna zaczął mnie pomału irytować. Nie wiedziałam po co tu przyszedł, przypuszczam kawał drogi i czego ode mnie chciał, bałam się nawet, że jest on z jakiegoś urzędu lub z policji ale.. przecież to nie było możliwe, Amanda z jej mamą za bardzo się postarały o moje bezpieczeństwo by teraz miało mi coś zagrażać- pomyślałam. Nie miałam więcej odwagi się by się odezwać, wszystkie jej zasoby wyczerpały się w jednej chwili.
-Jestem Justin Bieber - mruknął niespodziewanie niesamowicie pogardliwym tonem. Poczułam ogromną gulę w gardle, oddychałam głęboko bojąc się, że zaraz może zabraknąć dla mnie powietrza. Tego kompletnie się nie spodziewałam. Wstałam na równe nogi, które trzęsły się na boki. Podtrzymywałam się kruchej ściany. Brązowooki obserwował każdy mój ruch, każdy mój oddech, każdy mój krok. Wychwyciłam chwilę jego nieuwagi i zbierając całkowite resztki swoich sił zaczęłam uciekać, tak- uciekanie to zdecydowanie moja specjalność. Budynek, w którym się znajdowaliśmy mimo swojego surowego stanu i lat, był naprawdę duży.
Plątałam się między pomieszczeniami, które przypominały małe pokoiki, przez miesiąc był to mój jedyny 'dom' więc znałam każdy jego zakamarek. Zatrzymałam się widząc małego pluszowego misia siedzącego w kącie jednego z nich, był cały w tynku, wyglądał jakby został poturbowany przez tabun byków, wypluty. Widziałam w nim siebie. Nie zwracając już uwagi czy tajemniczy nieznajomy mnie znajdzie, upadłam na kolana przed zabawką.
Wzięłam szmaciankę do swoich delikatnych dłoni i po prostu się w nią wtuliłam, jak małe dziecko, które zostało całkowicie pozbawione miłości i poczucia bezpieczeństwa, cofnęłam się w czasie. Po sekundzie do moich uszu napływały ciche szlochnięcia, które wydobywały się z mojego wysuszonego gardła. Nie było tu zbyt dużo wody, jedynie czasami udawało mi się znaleźć jakiś stary baniak na wysypisku zaraz obok miejsca mojego schronienia. Poczułam silną dłoń na ramieniu.
-Zostaw nas- wydukałam wtulając się bardziej w pluszaka, skuliłam się jak tylko mogłam bojąc się, że chłopak zabierze mi mojego nowego przyjaciela. Westchnął pod nosem i usiadł obok 'nas'. Trzymał swoją rękę na moich plecach przez co wcale nie stawałam się spokojniejsza. Ucałowałam misia w czubek jego główki i niepewnie spojrzałam na szatyna. Widziałam w nim zupełnie nową osobę, patrzył na mnie tak... spokojnie, nie tak jak wcześniej. Jednak dalej wiedziałam, że oczekiwał ode mnie odpowiedzi i byłam gotowa by mu ją dać, a przynajmniej tak mi się zdawało.
-Powiesz mi kim jesteś naprawdę? Nie zrobię ci krzywdy- wyszeptał bojąc się o moją reakcje, zrozumiał, że nie jestem zwyczajną dziewczyną ukrywającą się w starym baraku z czasów II wojny światowej, byłam chora i wreszcie to zauważył. Wyciągnął do mnie dłoń i pokazał na szarą od kurzu zabawkę, którą mocno trzymałam w swoich wychudzonych ramionach.
-Jak ma na imię twój przyjaciel? - zapytał z lekkim uśmiechem. Po głowie krążyło mi tylko jedna nazwa.
-Dusty... Ma na imię Dusty*- powiedziałam cicho, na co mężczyzna w wojskowej kurtce tylko się zaśmiał.
-Ale wiesz, że Dusty nie zawsze będzie musiał być w takim stanie, umyjemy go i będzie jak nowy i nie zdziwiłbym się jakby było mu przykro - mruknął rozbawiony na co i ja lekko się uśmiechnęłam. Chłopak chciał bym mu zaufała. Życie nauczyło mnie, że mogę liczyć tylko na siebie, dlatego bałam się oddać mu swoją tajemnice, nie byłam pewna czy ma dobre intencje.
-Jestem Cassie - zdradziłam tylko imię. Wreszcie szeroko się uśmiechnął, pierwszy raz w życiu widziałam taki uśmiech, szczery.
-Cassie to śliczne imię, na pewno ładniejsze od Mariny, co mówiłem wielokrotnie mojej mamie, cóż za zbieg okoliczności, że moja siostra, za którą teraz się podajesz miała mieć na imię tak samo jak ty - powiedział pół żartem pół serio, wreszcie odkrył przede mną karty, zorientowałam się kim jest.
Wysłałam mu przepraszające spojrzenie, tak naprawdę nie wiedziałam co miałam dalej powiedzieć.
-Wytłumaczysz mi teraz dlaczego to robisz? - ułatwił mi to zadanie. Westchnęłam ciężko, wiedząc, że właśnie nadszedł moment, w którym muszę wyjść z mojego własnego świata i otworzyć się na ten prawdziwy a cholernie tego nie chciałam.
-Chcesz znać moją historię? - prychnęłam cichutko.
-Okay, tylko ostrzegam, że ze mną jest jak z mafią, raz wejdziesz w te układy a potem nie oderwiesz się od nich do końca życia - zaśmiałam się pod nosem i zagryzłam wargę. Nieznajomy (już nie tajemniczy) usiadł naprzeciwko mnie na znak, że chce się w to wdrożyć. Spojrzałam mu w oczy.
-Uciekłam ze szpitala psychiatrycznego...Około miesiąc temu, nie byłam w stanie się odnaleźć, traktują tam ludzi jak króliki doświadczalne, podają nam nieznane leki a po nich czujemy się jeszcze gorzej. -patrzyłam tempo w ścianę przypominając sobie wszystkie bolesne chwile. Wszystkie igły wbijane w moje bezbronne ciało. Proszki, żyletki, dżem w mikroskopijnym pudełeczku. Moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze, a moja blada skóra nabrała gęsiej skórki.
-Byłam tam rok, z dnia na dzień czułam jak umieram coraz bardziej i coraz szybciej. Nie chciałam się tak czuć więc... więc moja determinacja zwyciężyła i musiałam się stamtąd uwolnić. - przerwałam na chwilę by zaczerpnąć powietrza i rzucić kątem oka na zszokowanego wręcz mężczyznę. Zdjął swoją masywną morówkę i nałożył mi ją na ramiona, widząc jak się trzęsę. Chcąc mieć to wszystko za sobą kontynuowałam opowieść.
-Trafiłam na wspaniałą osobę, ma na imię Amanda, jej mama pracuję w urzędzie, pomogły mi zmienić tożsamość, a że twoja siostra była podobna do mnie z wyglądu, wzrostu... padło na nią. Nie spodziewałam się, że kiedyś mnie znajdziesz, nie myślałam wtedy o tym mając perspektywę normalnego życia przed oczami ale... dopiero teraz widzę jak bardzo byłam naiwna. - po moich policzkach słynęły gorzkie łzy, znałam ten smak na pamięć, towarzyszył mi niemalże całe życie.
-Zostaw nas- wydukałam wtulając się bardziej w pluszaka, skuliłam się jak tylko mogłam bojąc się, że chłopak zabierze mi mojego nowego przyjaciela. Westchnął pod nosem i usiadł obok 'nas'. Trzymał swoją rękę na moich plecach przez co wcale nie stawałam się spokojniejsza. Ucałowałam misia w czubek jego główki i niepewnie spojrzałam na szatyna. Widziałam w nim zupełnie nową osobę, patrzył na mnie tak... spokojnie, nie tak jak wcześniej. Jednak dalej wiedziałam, że oczekiwał ode mnie odpowiedzi i byłam gotowa by mu ją dać, a przynajmniej tak mi się zdawało.
-Powiesz mi kim jesteś naprawdę? Nie zrobię ci krzywdy- wyszeptał bojąc się o moją reakcje, zrozumiał, że nie jestem zwyczajną dziewczyną ukrywającą się w starym baraku z czasów II wojny światowej, byłam chora i wreszcie to zauważył. Wyciągnął do mnie dłoń i pokazał na szarą od kurzu zabawkę, którą mocno trzymałam w swoich wychudzonych ramionach.
-Jak ma na imię twój przyjaciel? - zapytał z lekkim uśmiechem. Po głowie krążyło mi tylko jedna nazwa.
-Dusty... Ma na imię Dusty*- powiedziałam cicho, na co mężczyzna w wojskowej kurtce tylko się zaśmiał.
-Ale wiesz, że Dusty nie zawsze będzie musiał być w takim stanie, umyjemy go i będzie jak nowy i nie zdziwiłbym się jakby było mu przykro - mruknął rozbawiony na co i ja lekko się uśmiechnęłam. Chłopak chciał bym mu zaufała. Życie nauczyło mnie, że mogę liczyć tylko na siebie, dlatego bałam się oddać mu swoją tajemnice, nie byłam pewna czy ma dobre intencje.
-Jestem Cassie - zdradziłam tylko imię. Wreszcie szeroko się uśmiechnął, pierwszy raz w życiu widziałam taki uśmiech, szczery.
-Cassie to śliczne imię, na pewno ładniejsze od Mariny, co mówiłem wielokrotnie mojej mamie, cóż za zbieg okoliczności, że moja siostra, za którą teraz się podajesz miała mieć na imię tak samo jak ty - powiedział pół żartem pół serio, wreszcie odkrył przede mną karty, zorientowałam się kim jest.
Wysłałam mu przepraszające spojrzenie, tak naprawdę nie wiedziałam co miałam dalej powiedzieć.
-Wytłumaczysz mi teraz dlaczego to robisz? - ułatwił mi to zadanie. Westchnęłam ciężko, wiedząc, że właśnie nadszedł moment, w którym muszę wyjść z mojego własnego świata i otworzyć się na ten prawdziwy a cholernie tego nie chciałam.
-Chcesz znać moją historię? - prychnęłam cichutko.
-Okay, tylko ostrzegam, że ze mną jest jak z mafią, raz wejdziesz w te układy a potem nie oderwiesz się od nich do końca życia - zaśmiałam się pod nosem i zagryzłam wargę. Nieznajomy (już nie tajemniczy) usiadł naprzeciwko mnie na znak, że chce się w to wdrożyć. Spojrzałam mu w oczy.
-Uciekłam ze szpitala psychiatrycznego...Około miesiąc temu, nie byłam w stanie się odnaleźć, traktują tam ludzi jak króliki doświadczalne, podają nam nieznane leki a po nich czujemy się jeszcze gorzej. -patrzyłam tempo w ścianę przypominając sobie wszystkie bolesne chwile. Wszystkie igły wbijane w moje bezbronne ciało. Proszki, żyletki, dżem w mikroskopijnym pudełeczku. Moje ciało przeszły nieprzyjemne dreszcze, a moja blada skóra nabrała gęsiej skórki.
-Byłam tam rok, z dnia na dzień czułam jak umieram coraz bardziej i coraz szybciej. Nie chciałam się tak czuć więc... więc moja determinacja zwyciężyła i musiałam się stamtąd uwolnić. - przerwałam na chwilę by zaczerpnąć powietrza i rzucić kątem oka na zszokowanego wręcz mężczyznę. Zdjął swoją masywną morówkę i nałożył mi ją na ramiona, widząc jak się trzęsę. Chcąc mieć to wszystko za sobą kontynuowałam opowieść.
-Trafiłam na wspaniałą osobę, ma na imię Amanda, jej mama pracuję w urzędzie, pomogły mi zmienić tożsamość, a że twoja siostra była podobna do mnie z wyglądu, wzrostu... padło na nią. Nie spodziewałam się, że kiedyś mnie znajdziesz, nie myślałam wtedy o tym mając perspektywę normalnego życia przed oczami ale... dopiero teraz widzę jak bardzo byłam naiwna. - po moich policzkach słynęły gorzkie łzy, znałam ten smak na pamięć, towarzyszył mi niemalże całe życie.
Szatyn nie wiedział jak zareagować, jak mniemam pierwszy raz ma do czynienia z taką osobą jak ja. A jaką ja byłam osobą? - zadałam sobie pytanie. Nie znałam siebie, nie wiedziałam kim tak naprawdę jestem i po co. Kreowałam siebie tylko po to by zaretuszować swoją nienormalność. Byłam nienormalna. Chłopak siedział oparty o swoja dłoń, myśląc nad wszystkim. Jemu na pewno też nie było łatwo, też nie byłabym zadowolona spotykając osobę podającą się za bliską mi osobę, która odeszła i poznając bolesną przeszłość oszusta. To tak jakby obarczenie, które dajemy tylko i wyłącznie przez psychikę, a takie boli najbardziej. Zadaje najwięcej bólu, który nigdy nie będzie równał się z tym fizycznym. Postać obok mnie uniosła twarz. Wstał na równe nogi i patrzył na mnie z góry.
-Chodź, wyciągnę cię z tego brudnego świata - zadeklarował niczym książe do swojej królewny i wziął mnie na ręce, nie pozwalając upuścić mi Dusty'ego. Wtuliłam się w ciepłe ciało silnego mężczyzny i nie mając już niczego do stracenia dałam się mu porwać do krainy złych potworów i wróżek znanych z kultowych książek, inaczej do świata żywych i umarłych, do prawdziwego świata, w którym będę musiała nauczyć się żyć.
*Dusty (ang.) - zakurzony
Rozdział czwarty napisany! Przepraszam za kolejne opóźnienie, wiem, że zawiodłam po raz kolejny przez co niesamowicie mi smutno, niestety po prostu nie byłam w stanie napisać rozdziału wcześniej z racji osobistych. Dzisiaj troszkę o historii Cassandry i jednocześnie wstęp do rozwijającej się pomału znajomości Justina i Cassie. Mam nadzieję, że rozdział chodź troszeczkę was zadowoli (miejmy nadzieję, że i nawet bardzo) oraz że zostaniecie z tym opowiadaniem i będziecie znosić moje opóźnienia, za które jeszcze raz strasznie mocno przepraszam. Kolejny rozdział między środą a czwartkiem także będzie wcześniej niż zazwyczaj. Zachęcam do obejrzenia zwiastunu . Kocham Was i do następnego razu.
Świetny *-* czekam na nn @jilyinfire
OdpowiedzUsuńchyba umarłam sjfbvkjdv jaki słodki omg już kocham justina i jego sposób zachowania przy cass. chcę więcej jassie jezu jak się uzależnię od justina to będzie twoja wina czujesz to hxvbvsjdhvb jesteś genialna i kocham cię mocno myszko
OdpowiedzUsuńWspaniały, afghgjksiskamkskjsja oni są tacy słodcy ;3 Chce zdecydowanie więcej momentów Jassie (?) :))
OdpowiedzUsuńgenialny, miazga
OdpowiedzUsuńJeju cudowne opowiadanie! Wspaniały pomysł :)
OdpowiedzUsuńRozdział też świetny, Cassie jest niesamowita! Bardzo interesująca postać. Z niecierpliwością czekam na następny rozdział :) i zapraszam do siebie http://justin-and-bella.blogspot.com
cudowne ff. mam nadzieje ze rozdzialy beda pojawialy sie czesciej :)
OdpowiedzUsuńBardzo podoba mi się fabuła. Twój styl pisania także nie pozostawia wiele do życzenia. Czyta się lekko i na jednym wdechu. Justin taki "aw", jest uroczy i delikatny. Bardzo fajne opowiadanie :)/ Rutherford Street
OdpowiedzUsuńgenialny! piszesz tak dobrze. Fabuła bardzo ciekawa, czekam na więcej
OdpowiedzUsuńSuper! Wiem, już ci to powiedziałam, ale tu też postanowiłam Ari aka @Aww_JaySwaggy
OdpowiedzUsuńAwww genialny,podoba mi się bardzo ;)) aż normalnie zacznę od początku i tu zostanę ;3 @nxd69
OdpowiedzUsuńawww nie wiem dlaczego imię Dusty tak bardzo mnie rozczuliło... Co do opóźnień, nie przejmuj się... Ja jestem w tym mistrzem! hahahaha
OdpowiedzUsuńCzekam na nowy rozdział ;-)
@storytellerfun [following-liars]
To jest świetne! Strasznie mi się podoba! A Justin >>>>>>>>>>> *o* czekam na next <3 @mycrushzaynx
OdpowiedzUsuńOOOO, świetny rozdział! Cholera, aż przeszły mnie ciarki, kiedy Justin ją tak chwycił i taki był zły, omg. Jesteś świetna, ponieważ dajesz nam jedynie kawałeczek jakiejś tajemnicy i człowiek chce więcej i więcej i powinnam Cię za to zabić, bo jestem teraz cholernie ciekawa!
OdpowiedzUsuńLubię to fanfiction i sposób jakim piszesz, sprawiasz że przyjemnie się to czyta. Co do samego rozdziału to jestem cholernie ciekawa co będzie dalej. Zwykle nie czytam polskich opowiadań, ale to jest naprawdę świetne! Mam nadzieję że nie prędko stracisz wene. Powodzenia! ps. przepraszam że z anonina ale mam problemy z blogspotem
OdpowiedzUsuń[ theschooljanitor-tlumaczenie.blogspotm.com ]
Masz bardzo fajny styl pisania, strasznie mi się podoba, naprawdę Ci zazdroszczęt tego :) Co do rozdziału - wspaniały jak zawsze. Nie obchodzi mnie to, że masz jakieś opóźnienie, najważniejsze jest to, żeby rozdział był napisany jak najlepiej, prawda? :) Poza tym, zobaczysz wtedy, kto jest prawdziwym czytelnikiem :)
OdpowiedzUsuńlove-quintessence.blogspot.com
Uwielbiam twoje fanfiction, genialne *. *
OdpowiedzUsuńJuz się nie mogę doczekać nn
Na razie zdążyłam przeczytać ten rozdział tak wiem bez sensu trzeba zaczynać od początku no ale wyszło jak wyszło. Muszę Ci powiedzieć, że jestem zachwycona na prawdę bardzo mi się podoba twoja fabuła i to jak wszystko opisujesz. Lecę czytać od początku 4 rozdziały to nie dużo także kochana dodawaj szybko kolejny :)
OdpowiedzUsuńJest genialny! I taki inny jejku! @zxcvjklx
OdpowiedzUsuńkocham to fanfiction, jejkuu
OdpowiedzUsuń