8.09.2014

05. Midnight

Szliśmy przez ciemny korytarz w kompletnej ciszy, nie było widać nic oprócz cieni naszych ciał i wystających uszu Dusty'ego. Przez tak mocny uścisk w jakim trzymałam pluszaka, moje cienkie i kruche paznokcie zostawiały ślady w kształcie księżyca na wewnętrznej stronie mojej dłoni, a żyły na niej były widoczne jak nigdy dotąd. Ani razu nie spojrzałam na chłopaka, który dzielnie niósł mnie od około 5 minut nie mogąc znaleźć wyjścia na zewnątrz. Wiedziałam gdzie powinniśmy zmierzać, jednak olbrzymia gula w gardle nie pozwoliła wydusić ze mnie ani jednej, prostej wskazówki w stronę chłopaka. Widziałam w jego twarzy zakłopotanie, jakby sam nie był pewien wszystkich swoich czynów. Zawzięcie szukał chodź małego źródła światła, które mogłoby poprowadzić nas na jakąś drogę. Westchnęłam ciężko pod nosem i przełknęłam pomału ślinę.
-Krążysz w kółko, skręć w prawo gdy zobaczysz pokój z pomalowanymi na biało ścianami, na pewno go nie przeoczysz - wyszeptałam cicho, jednak na tyle głośno by brązowooki mógł usłyszeć najważniejsze informacje. Pokój z białymi ścianami, albo jak ja go nazywałam - Kraina śniegu. Wyróżniał się w zupełności od pozostałych pomieszczeń, przede wszystkim lepszym stanem, ale i klimatem. Czułam się tam zupełnie inaczej, biały kolor z pewnością mnie uspokajał, ale tam było coś jeszcze, coś co ciągnęło mnie do tego miejsca. Była to suteryna. Z pozoru zero światła, zero kontaktu ze światem, którego tak silnie i pilnie unikałam, było to coś, czego zdecydowanie potrzebowałam, ale był tu mały haczyk. Na moje szczęście było wbudowane tu malutkie okienko, z pewnością był to pierwszy pokój, który potencjalny budowlaniec, myślę próbował dokończyć. A może nie byłam tu jedyną osobą,która się ukrywała... Po miesiącu spędzonym w tej melinie, mogę śmiało powiedzieć, że jest to wspaniałe miejsce na osiedlenie się, gdy potrzeba schronienia przed brutalnymi wspomnieniami z przeszłości, lub uciec przed przyszłością i teraźniejszością. Sama wybrałam to drugie i szczerze mówiąc sama nie wiem jak się z tym teraz czuję.
-Czy było to dobre? - zadałam sobie pytanie w myślach, jednak nie znałam na nie odpowiedzi.
Dostrzegając dawno nie widziane przeze mnie światło dzienne, od razu skuliłam się w ramionach szatyna, a głowę ułożyłam w zagłębieniu jego szyi, nie chciałam na nie patrzeć, nie chciałam by moja wolność właśnie się kończyła, gdzieś w głębi wiedziałam, że jest to oddanie się na głęboką wodę.
Chłodne powietrze szybko przeszyło całe moje ciało, które natychmiastowo pokryło się gęsią skórką. Mój sweterek miał mnóstwo dziur i mniejszych dziurek przez co moje ciało było jeszcze bardziej narażone na zziębnięcie. Oglądałam się dookoła, patrzyłam na otoczenie jakbym nigdy tu nie była, jakbym wylądowała na zupełnie obcej mi planecie. Znałam wszystko na pamięć ale wydawało mi się być takie obce, słońce już dawno schowało się za gęstymi chmurami a ja podziwiałam piękne kolory wydobywające się z połączenia tych dwóch ciał ze sobą.
-Zupełnie inaczej co? - mruknął Justin, nawet nie zauważyłam, że cały czas mi się przyglądał. Uniosłam niepewnie wzrok na jego twarz, delikatnie pokiwałam głową nie chcąc nic więcej mówić. Widziałam jak uśmiecha się pod nosem. Stawiał pewne kroki, nie to co przed chwilą gdy byliśmy w środku odludnionego budynku.Słyszałam tylko szum drzew, przewracanie się liści oraz szur mojego towarzysza po żwirze.
-Nie jest tak źle- prychnęłam naprawdę cichutko w stronę mojego pluszaka, był już wygnieciony od mojego uścisku, nie chcąc patrzeć jak się męczy delikatnie go rozluźniłam. Niespodziewanie poczułam grunt pod nogami, czułam jak moje kolana uginają się pod wpływem nacisku jaki kładłam na nie od swojego ciała. Czułam jakbym musiała nauczyć się na nowo chodzić, ale przecież to potrafiłam.
Szatyn mocno przytrzymał mnie w biodrach bym nie upadła. Staliśmy na wysokim pagórku, z którego rozchodziła się panorama na miasto. Znałam tego typu widok na pamięć, przypomniały mi się czasy w szpitalu psychiatrycznym. Po moim policzku spłynęła jedna łza, a po niej kolejna i kolejna...
Nie potrafiłam wytrzymać tego napięcia, to były najgorsze dwa lata w moim życiu, mimo iż całe ono nie było zbyt kolorowe. Przed oczami pojawiły mi się wszystkie najgorsze obrazy z czasów mojego pobytu w psychiatryku, nie miłe pielęgniary, psychiczni ludzie, z którymi byłam zmuszona jeść razem obiadki i śniadanka, o kolacji tam nawet nie myślałam, nie wytrzymałabym wtedy tak długo. Wiedziałam, że tam było miejsce, w którym powinnam być ale za wszelką cenę chciałam tego uniknąć. Słyszałam ich, słyszałam jak się ze mnie śmieją i wytykają palcami, jak biją mnie i kopią w najczulsze miejsca na moim drobnym ciele. Poczułam przeszywający ból, skuliłam się jak pogoniony szczeniak i zawyłam z bezsilności. Czułam to tak dokładnie i silnie. Jakby to naprawdę się działo. Straciłam nad wszystkim panowanie. Dusty niezgrabnie upadł na beton a ja zaraz po nim.

Upadłem na kolana jak poparzony. Nie wiedziałem co dzieje się z dziewczyną, cała dygotała a na jej czole pojawiały się strużki potu. Wyglądała przerażająco, to był dla mnie kompletnie nowy i nieznany widok. Ująłem mocno jej twarz w dłonie wymuszając zwrócenie jej wzroku na mojej osobie, jednak ona nie była na to gotowa, nie była gotowa na to co dla niej przygotowałem. Oddychałem szybko, bardzo bałem się co będzie dalej. Ułożyłem jej ciało na gładkim podłożu i zawisłem tułowiem nad jej twarzą. Miała przymknięte oczy i majaczyła pod nosem. Jeździłem palcami po jej policzkach jakby to miało pomóc w przywróceniu Cassie do normalnego stanu.
-Błagam... -wyszeptałem w stronę szatynki, jednak moje prośby nie zostały wysłuchane. Normalny człowiek zadzwoniłby na pogotowie ale wiedziałem, że nie mogłem na to pozwolić, wiedziałem że trafiłaby tam, skąd uciekła. Postępowałem jak kretyn narażając jej życie jednak wiedziałem co to znaczy być w miejscu, w którym panicznie boisz się wszystkiego. Lata w wojsku nauczyły mnie by decydować sercem a nie zawsze głową. Mój oddech zaczął się pomału uspokajać gdy poczułem wzrok swojej towarzyszki kierujący się ku mojej osobie. Oddałem spojrzenie, jej tęczówki dosłownie miały kolor morza, nie do końca takiego czystego. Odetchnąłem uśmiechając się lekko, spuściłem głowę bym mógł odpocząć od stresujących wrażeń. Spokojniejszy oddech Cassandry uderzał szybko o moją skórę, upewniając mnie przy tym, że wreszcie wszystko się skończyło. Przełknąłem ślinę i wygiąłem się by dosięgnąć pluszowego misia, by po chwili znalazł się on na brzuchu szatynki. Nie mówiąc nic pomału przyjmowała pozycję siedzącą.
-Chciałem iść tylko na spacer - wypowiedziałem w jej kierunku lekko rozbawiony. Nie musiała szykować mi takich niespodzianek. Wyciągnąłem dłoń w kierunku dziewczyny, po czym gdy delikatnie ją chwyciła, kierowaliśmy się w stronę zachodzącego słońca. Chodziliśmy w kółko przez pół godziny tylko po to by nacieszyć się jesienną bryzą. Chciałem głównie by nowo poznana dziewczyna zmniejszyła swój dystans do sytuacji i zaklimatyzowała się w nowym otoczeniu. Na pewno nie było to proste zadanie co doskonale rozumiałem. Próbowałem wymyślić sposób zaczepienia, w moich myślach pojawił się szeroki uśmiech gdy z dala ujrzałem budkę z fast foodami. Chwyciłem kruchą dłoń mojej towarzyszki i bez namysłu ruszyłem w kierunku knajpki. Widząc w jakim dziewczyna jest stanie, wnioskuję, że musiała naprawdę dawno coś jeść, jeśli w ogóle można było nazwać to jedzeniem.
Nadgarstek Cassie zaczął szamotać się z moją dłonią, bała się.
-J-justin, nie... - wydukała pół szeptem próbując coś wskórać. Spojrzałem na nią ukradkiem.
-Powiedz mi, kiedy ostatnio coś porządnego jadłaś? - zapytałem retorycznie by po chwili dodać krótkie-
- No właśnie - westchnąłem i pchnąłem stare, drewniane drzwi od baru. Nie było w nim dużo ludzi, zauważyć można było tylko małą, towarzyską grupkę siedzącą gdzieś w kącie. Przyglądali się nam uważnie. Cóż, moja towarzyszka nie była w najlepszym stanie. Nie chciała tu być, stała za mną i czekała na moje ruchy. Usiedliśmy przy małym stoliku nie za blisko wejścia. Jej dłonie były złączone razem, patrzyła raz na mnie raz oglądając się za nowymi klientami spelunki.
-Nikt cię tu nie znajdzie, jesteśmy daleko od nich - wyszeptałem kładąc swoją dużą dłoń na jej malutką. Spojrzała na mnie a iskierki w jej oczach znowu się pojawiły, było mi miło, że udało mi się zgasić jej obawy. Po chwili podeszła do nas wysoka, szczupła blondynka, kelnerka jak mniemam. Uniosłem wzrok w górę i przygryzłem wargę, miałem słabość do takich kobiet ale nie miałem w tym momencie ochoty na tandetne flirty. Zamówiłem dwa duże hamburgery z podwójnymi dodatkami, na co Cassie zmierzyła mnie tylko przerażonym wzrokiem, zaśmiałem się na jej reakcję. Kobiet stojąca przy nas zapisała w notesiku moje zamówienie i odeszła od nas naprawdę zmysłowym krokiem, jej pupa falowała przez co jej pośladki uwydatniały się jeszcze bardziej. Jako babiarz nie potrafiłem oderwać od niej wzroku, ale jak na mnie dosyć szybko to zrobiłem, miałem inne interesy do załatwienia. Szatynka patrzyła na mnie z lekkim grymasem na twarzy, po czym widząc, że skończyłem już obserwacje, szybko zamieniła go na delikatny uśmiech.
-Potrzebujesz pomocy mała - westchnąłem zamieniając swój ton na całkowicie poważny. W końcu trzeba było naruszyć ten temat a przy jedzeniu wydawało mi się to najlepszą opcją.

-Nie potrzebuje pomocy, jest okey - wzruszyłam delikatnie ramionami. Sama siebie okłamywałam, wiedziałam w jakim jestem stanie jednak bałam się przed sobą do tego przyznać. Po chwili na stole ujrzałam dwa ogromne talerze z jeszcze większymi bułkami na nich. Blond kelnerka wyraźnie podrywała szatyna, wymachiwała swoim biustem tuż przez jego oczami, a jemu jak najbardziej to pasowało, przyglądał się im z zachwytem. Nie powinno mnie to obchodzić ale obchodziło i nic na to nie poradzę. Nie umiem panować nad swoimi myślami, chodzą swobodnie po mojej głowie i ani myślą o wydostaniu się z niej. Ręka mojego towarzysza sprawnie wydostała się na poziom dłoni cycatej blondynki, sprytnie przekazała mu malutką karteczkę i ponownie kręcąc pod rytm piosenki lecącej ze starej szafy grającej tyłkiem, odeszła za bar. Mężczyzna siedzący na przeciwko mnie był wyraźnie ucieszony i umieścił kawałek papieru w kieszeni swoich spodni. Zagryzłam mocno wargę czując się dziwnie w zaistniałej sytuacji, czułam się ciężarem, a przecież nikogo o łaskę nie prosiłam. Chłopak ponownie spojrzał na mnie i przyjął postawę jak w czasie naszej krótkiej rozmowy. Oblizał pomału usta i widząc, że nic ze mnie nie wydobędzie, wziął się za pałaszowanie swojej porcji. Nie czekając dłużej poszłam w jego ślady. Nie chciałam wyglądać na wygłodzoną idiotkę więc byłam zmuszona brać jedzenie małymi kęsami co było trudne widząc hamburgera pierwszy raz od roku, będąc miesiąc o głodzie, do tego był taki duży i miał mnóstwo dodatków... Skarciłam się w myślach. Mój żołądek wykonywał taniec szczęścia a moja buzia zabierała coraz większe fragmenty napchanej warzywami, sosami i mięsem bułki do mojego wnętrza. Poczułam wzrok Justina na sobie, a po moich policzkach po raz kolejny dziś poleciały strużkiem łzy. Ogarniał mnie ogromny głód i nie potrafiłam tego powstrzymać, mimo że wyglądałam jak dziwoląg jedząc z prędkością światła i zdawałam sobie z tego sprawę. Przełknęłam ciężko dużego, ostatniego gryza mojej kanapki i podciągnęłam parę razy nosem wycierając słone łzy. Wytarłam szybko buzię, czułam jak moje policzki zalewa fala rumieńców.
Ciche westchnięcie wydobyło się z ust chłopaka i dokańczając swoje jedzenie, usiadł obok mnie by pozwolić mi przytulić się do jego ciepłego ciała. Uczyniwszy tak, cichutko pochlipywałam wciąż czując to ogromne brzemię w brzuchu. Czułam się strasznie myśląc, że Justin już myśli o mnie negatywnie a tu takie zaskoczenie. Kelnerka na pewno odpływała zza lady z zazdrości a mnie to tylko satysfakcjonowało. Objęłam swoimi drobnymi ramionami, barki chłopaka a moje usta dotykały jego ciepłej skóry na szyi. Poczułam jak przez jego ciało przechodzi dreszcz, ale nie chciałam zwracać na to uwagi. Czułam wzrok gapiów na sobie, co spowodowało, że jeszcze mocniej wtuliłam się w ciało szatyna. Dawno nie czułam się tak ciepło. Oderwał się ode mnie chwilę potem jak o tym pomyślałam. Patrzył na mnie wyczekująco.
-Wszystko co najważniejsze już ci powiedziałam - przerwałam ciszę podpierając brodę na dłoniach, które te zaś podtrzymywane były przez łokcie oparte o brudny, okrągły kawał drewna. Chciałam by już było po wszystkim, bym wróciła do ciepłego łóżeczka w domu i poszła spokojnie spać. Byłam wymęczona jak wędrowiec po wyprawie przez całe Stany Zjednoczone. Justin wstał nagle i położył banknot wysokości 5 dolarów, po czym splótł swoją dłoń z moją i jak gdyby nigdy nic kierował się ze mną w stronę wyjścia, uprzednio puszczając uroczej (cycatej) pracownicy baru oczko, opuściliśmy lokal.
-Dasz radę chodzić w tych kapciuszkach? - westchnął ciężko patrząc na moje "buty", które wyglądały jakby przetrwały niejeden pożar.
-To niedaleko, zostawiłem samochód nieopodal tych starych baraków - mruknął nie czekając na moją odpowiedź, ruszył naszymi ciałami do przodu. Nie znałam go i jego zamiarów jeszcze zbyt dobrze.
-Jedziemy gdzieś? - spytałam pełna obaw. Jednak cieszyłam się, że byłam już śmielsza do dzielenia z chłopakiem jakichś dialogów. Podążałam za nim grzecznie co do kroku.
-Powinnaś się wykąpać i ogarnąć, nie jesteś już częścią tego - wskazał na ceglane, kompletnie nie zadbane budowle.
-Teraz będziesz częścią tego - wziął mnie niespodziewanie na barana a ja pisnęłam przerażona. Zawiesiłam silnie ramiona na jego szyi i opanowywałam oddech, każdy gwałtowny ruch ze strony innych osobników w stosunku do mnie wydawał się być dla mnie na pierwszy rzut czymś szkodliwym i zagrażającym mojemu życiu, w którym i tak nie chciałam zbytnio uczestniczyć. Brązowooki uśmiechnął się lekko po czym szedł szybkim krokiem do samochodu, bym po chwili leżała już na tylnych siedzeniach. Uniosłam się delikatnie by zapiąć pasy jak na grzeczną dziewczynkę przystało. Po chwili wyjechaliśmy na główną drogę. Nie znałam kompletnie okolicy, ostatnimi czasy przesiadywałam tylko między czterema ścianami lub wśród śmieci na wysypisku w poszukiwaniu jakichś środków do życia, pożywienia, napojenia, obserwowałam zatem widoki za oknem z wielkim zainteresowaniem. Piasek dookoła, drzewa powyginane w różne strony pod wpływem wiatru. Nawigacja w samochodzie pokazywała 2 kilometry a ja za nic w świecie nie miałam pojęcia gdzie nowy znajomy mnie wiózł.
Po dziesięciu dłużących się dla mnie minutach jazdy w napiętej atmosferze, mężczyzna zatrzymał się na parkingu motelu "Relax". Otworzył mi drzwi jak prawdziwy gentelmen a ja bojąc się konsekwencji jakiegokolwiek oporu, wysiadłam z pojazdu. Kroki mojego towarzysza były pewne i zdecydowane, wiedział gdzie szedł. Po przejściu paru kroków, weszliśmy do budynku. Nigdy nie byłam w motelu więc nie miałam bladego pojęcia co sądzić o wystroju. Ściany pokryte starymi, drewnianymi panelami, skrzypiąca podłoga i recepcjonista oglądający filmy pornograficzne na komputerze jak mniemam pracowniczym. Podążyliśmy na pierwsze piętro i skręciliśmy w prawo do pokoju z numerkiem 4.
Przywitał mnie zapach zgnilizny i pięknych, męskich perfum Justina pomieszanych w jedność. Nie był on najgorszy. Pokazał gestem na białe drzwi, by po chwili się odezwać.
-Tu masz łazienkę, są tam ręczniki, płyny do mycia... myślę, że wszystko co potrzebujesz. - stwierdził i pomaszerował do malutkiej kuchenki we wnęce korytarzyka. Weszłam niepewnie do łazienki i zamknęłam szybko drzwi na zamek. Od czasów szpitala nie ufam nikomu, nie potrafię i nawet nie chcę. Zdjęłam swoje przemoczone, wybrudzone i wynoszone ubrania, po czym złożyłam je starannie w kostkę. Nie chciałam robić bałaganu zresztą to i tak nie w moim stylu. Wchodząc do kabiny, trzymałam się mocno poręczy by broń panie boże nie poślizgnąć się, jeszcze tego mi brakowało. Moje ciało od razu się rozluźniło czując ciepłą i tak wytęsknioną przeze mnie wodę. Jęknęłam pół szeptem zadowolona i zsunęłam się po ścianie kucając w rogu prysznica. Kropelki cieczy przyjemnie opadały na moje zdrętwiałe i obolałe plecy, czułam jak każdy mięsień rozluźnia i rozwiązuje swoje supły, a ja wreszcie jestem wolna. Odchyliłam głowę do tyłu, tak by opierała się o gorące już kafelki, po czym zamknęłam oczy i napawałam się chwilą. W poszukiwaniu za płynem, znalazłam tylko dwa męskie, więc nie mając wyboru, nałożyłam jeden z nich na gąbkę i mydliłam delikatnie swoje posiniaczone ciało. Czułam się tak błogo, niczym syrenka w krainie pełnej wody i bąbelków. Nie chciałam by ta chwila się kończyła, ale moja skóra mówiła co innego i zaczęła się marszczyć. Nienawidziłam tego uczucia, była taka gruba i ciężka, a ja lubiłam czuć się jak motylek. Wychodząc spod prysznica, owinęłam się ręcznikiem i dokładnie opłukałam brodzik. Unikałam wzrokiem lustra, które na moje nieszczęście zajmowało prawie połowę ściany. Nie chciałam nawet myśleć, że tu jest by moje myśli znowu nie zaczęły konwersacji z moją dobrą stroną. Po za tym nie chciałam patrzeć na swoje przerażająco chude ciało, całe w ranach i siniakach, to obrzydliwe. Spojrzałam ukradkiem na szkło a moje serce zaczęło bić szybciej, nawiązywałam połączenia z moim umysłem, mówiąc że tego nie chcę, jednak nadaremno. Przełknęłam ciężko ślinę i zaczęłam oglądać dokładnie swoją twarz, nie poznawałam samej siebie, jakbym to nie była ja. Usłyszałam trzask drzwi a ja podskoczyłam z przerażenia po czym szybko spojrzałam na lustro upewniając się, że nikt mnie nie nawiedza.
-Cassie to ja, zapomniałem dać ci bluzkę i bieliznę na zmianę - słysząc głos Justina, mój oddech od razu spowolnił, podeszłam do drzwi zostawiając za sobą mokre ślady i przekręciłam zamek. Widząc jego minę nie był zachwycony widząc mnie prawie nago, zresztą nie dziwiłam mu się. Przyglądał mi się tak dokładnie, że musiałam odchrząknąć by oderwać go od zamyśleń. Położył ubrania na pralce, po czym kiwnął przepraszająco głową i wyszedł bez słowa. Westchnęłam z nadmiaru stresów w ciągu jednej minuty i bardzo szybko nałożyłam na siebie materiał przyniesiony przez szatyna. Stanęłam już przy łóżku, leżał na nim chłopak odziany tylko w czarne bokserki Calvina Kleina, był odwrócony do mnie tyłem, jego barki miały wyrysowany kształt, nie trzeba było się przyglądać by widzieć, że jest niesamowicie wysportowany i umięśniony. Zagryzłam delikatnie wargę a moja pewność znowu spadała do minimum. Wgramoliłam się pod kołdrę tuż obok ciała brązowookiego, ułożyłam głowę na poduszce koloru ecru, mój lekko przyśpieszony oddech spoczywał na jego opalone plecy. Poczułam jego niespokojne ruchy, po chwili jego twarz dzieliła milimetry z moją, wyczuł moją obecność. Oddychał nierówno prowadząc ze mną kontakt wzrokowy, szukałam czegoś w jego spojrzeniu ale sama nie wiedziałam czego.
-Justin... obiecujesz mi coś? - wyszeptałam niecierpliwie czekając na odpowiedź, było to dla mnie bardzo ważne.
Za nami rozdział piąty! Przepraszam za dwudniowe opóźnienie ale miałam duże problemy z internetem. Co mogę tu więcej dodać, dziękuje Wam bardzo za wspaniałe komentarze, na prawdę napędzają mnie do dalszego pisania i nawet nie wiecie jak się cieszę czytając je. Następny rozdział mniej więcej za tydzień bo mam ślub koleżanki. Komentujcie i tweetujcie na twitterze z hashtagiem 
Kocham was!

20 komentarzy:

  1. ALE DŁUGI. wspaniały rozdział kochana. masz wspaniały charakter pisma. sama chciałabym umieć tak pisać. czekam na następne rodziały

    OdpowiedzUsuń
  2. faceci i ich ślinienie się podczas obczajania cycatej, wysokiej blondyny... rozdział świetny, justin okazał się bardzo opiekuńczy. podoba mi się, że tak dokładnie wszystko opisuje, jakbyś naprawdę tam była i starała się pokazać nam każdy moment. to naprawdę dobrze!
    czekam z niecierpliwością na następny rozdział:)
    / niashizzle

    OdpowiedzUsuń
  3. Justin był strasznie denerwujący śliniąc się do tej blondyny. Skoro już zajął się Cassie, to niech na nią zwraca uwagę. Czekam na następny rozdział ♥ Ari aka @Aww_JaySwaggy

    OdpowiedzUsuń
  4. jeju cudowny, misia ja chcę więcej! justn jest taki... no taki... cholera, oddaj mi go pls. jesteś niesamowita myszko, masz taki talent że przy tobie czuję się jak 4love przy beyonce, serio, nie mogę się doczekać następnego rozdziału, no i początku two sides dgvbkjshdbv

    OdpowiedzUsuń
  5. Justin w stosunku do niej jest taki czuły i w ogóle, ale nie mogło się odbyć bez jakieś baby która spodobała się Justinowi haha czekam na kolejny! dfgdfhgdsfg

    OdpowiedzUsuń
  6. wspanialy,dlugi,naprawde wciagajace opowiadanie. czekam na kolejne rozdzialy!

    OdpowiedzUsuń
  7. twoje ff jest takie wciagajace fghjkuyftd
    z niecierpliwoscia czekam na kolejny rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  8. Świetne ff! Kocham fabułę <3 Pisz dalej, jesteś super <3

    OdpowiedzUsuń
  9. DZIEWCZYNO TO JEST GENIALNE!!! Justin jest taki ghujujherv
    czekam na kolejne rozdziały

    OdpowiedzUsuń
  10. Swietny rozdział <3 jeju tak jestem ciekawa co Cassie chce od Justina czekam na nastepny :*

    OdpowiedzUsuń
  11. Justin jest taki cholernie czuły, taki cute w stosunku do niej, haha, to straaaaaasznie słodkie *_* Zdziwiło mnie to, że Justin nie był zadowolony, widząc jej prawie nago, ale z drugiej strony nie dziwię mu się, skoro miała pełno ran i siniaków :D
    Czekam na następny <3
    labrer.blogspot.com / love-quintessence.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  12. Super, czekam na następny.💗❤💋 @justsmileand1d

    OdpowiedzUsuń
  13. zapowiada sie strasznie ciekawie :)
    swietny rozdzial
    @magda_nivanne

    OdpowiedzUsuń
  14. Boze jakie cudo *.* Prosze dodaj nowy rozdzial

    OdpowiedzUsuń
  15. Jeju cudo! Proszę informuj mnie @LuvUDanger

    OdpowiedzUsuń
  16. najlepszy!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

    OdpowiedzUsuń
  17. KOCHAM
    dawaj szybciutko nastepny, blagam
    @bizzlesbab

    OdpowiedzUsuń
  18. Świetny rozdział, a w dodatku długi! Jej, czekam na następne takie wciągające rozdziały!! :)
    Weny ;)
    @seksijanoskians

    OdpowiedzUsuń
  19. Dopiero odnalazlam tego bloga ale bardzo mi sie spodobal. Bede czytac :)

    OdpowiedzUsuń