6.28.2014

02. Twist


Generał przytulił mnie na znak dumy. -Jak prawdziwy żołnierz - uśmiechnął się i wyciągnął ruską, wódkę. -To co, pijemy za starą dobrą znajomość? - bez czekania na moją odpowiedź nalał do dwóch szotów do pełna czystego alkoholu. Zaśmiałem się widząc jego zapał jaki wkładał by nie rozlać ani jednej kropli przenosząc kieliszki na "stolik".
-Garry będę jeszcze dzisiaj prowadził - jednak i tak zaprzeczyłem sam sobie, wypiłem jednym chlustem całą zawartość, mój kącik ust nawet się nie wykrzywił, przez ostatnie dwa lata miewałem duże i częste styczności z alkoholem, już mnie nie "wykręca" tak jak za młodu.
Po dwóch godzinach sir Garry Marshall był już kompletnie wstawiony i ledwo co był w stanie wypowiadać kolejne słowa, koloryzujące historię jaką mi opowiadał- o misji w Wietnamie. Słuchałem tego z zaciekawieniem jednak i tak wiedziałem, że część z tego była zmyślona. Koło godziny 22 zrezygnowany doczołgał się do drzwi wyjściowych z moją małą (tutaj: dużą) pomocą. Wziąłem od niego kluczyki, wypiłem tylko jedno piwo więc miejmy nadzieję, że nie natrafimy na patrol. Kiedy usadowiłem go na przednim siedzeniu i usiadłem na swoim, pociągnął mnie za ramię zmuszając mnie do pochylenia się w jego stronę.
-Synu, nie zawoź mnie, jedź tam gdzie miałeś jechać, poradzę sobie -wydukał ledwo łącząc ze sobą spółgłoski, wywróciłem tylko oczami i po naciśnięciu gazu wyjechałem na pustą drogę. Przed sobą widziałem tylko światłocień wychodzący spod maski samochodu, niebo przepełnione gwiazdami, ani jednej żywej duszy prócz naszej dwójki. Zaparkowałem pod drewnianym, ale zadbanym domem państwa Marshallów. Siwiec wygramolił się z samochodu, trzymałem go mocno by nie upadł, co nie było najłatwiejszym zadaniem unieść bezwładne, 100 kilogramowe ciało ale właśnie dlatego opłaca się intensywnie ćwiczyć na siłowni. Otworzyłem drzwi kluczami, które wyciągnąłem z kieszeni mojego towarzysza, z trudem weszliśmy do domu, położyłem go od razu na kanapie. Usłyszałem cichy skrzyp schodów, a po chwili ujrzałem drobną, chudziutką postać. Widząc mnie i swojego męża w takim stanie tylko wywróciła oczami.
-Znowu pił? -zapytała retorycznie i przykryła mężczyznę kocem. Westchnąłem cicho, wiedziałem że Garry ma naprawdę niezłe problemy z wątrobą i nie miałbym pretensji do Marlene gdyby zrobiła mi awanturę o to, że go nie przypilnowałem ale ku mojemu wielkiemu zdziwieniu bez żadnego słowa wróciła do sypialni na górę. Przejechałem jeszcze raz wzrokiem bezwładne ciało mojego starszego kolegi i wyszedłem z domu uważając by nie trzasnąć drzwiami, pani Marshall i tak miała już dzisiaj ze mną problemy. Wsiadłem do samochodu. Zaczesałem swoje włosy do góry, przy czym westchnąłem głośno, byłem sfrustrowany. Oparłem dłonie i twarz na kierownicy, tak po prostu, bez celu patrzyłem na moje czarne wycieraczki pod nogami. Miałem poważny dylemat, czułem że część mnie chciałaby stchórzyć i wrócić spokojnie do domu, położyć się w ciepłym łóżku i iść spać jak normalny człowiek a potem iść do pracy, taka codzienna rutyna w San Francisco, na co dzień mnie przytłaczała ale teraz bardzo za nią tęsknie, tęsknie za moją pracą, życiem w wielkim mieście, jednak trzymała mnie tu jedna rzecz, nie mogłem wrócić...
-Jebana kartka papieru- wysyczałem sam do siebie i walnąłem pięścią w skórzane koło przede mną. Odchyliłem głowę daleko do tyłu stękając przy ograniczonej możliwości pobierania tlenu. Przetarłem zmęczone oczy i nacisnąłem gaz.
-Raz się żyje Justin... - szepnąłem sam do siebie i ruszyłem w kierunku autostrady, która doprowadzi mnie prosto na Jenkins Avenue w Zachodniej Virginii, niech mnie Bóg strzeże jadąc tyle kilometrów mając we krwi 0,8 promila alkoholu i czystego podekscytowania z nutką obaw, z przeważającą nutą obaw, właściwie tylko one mi w głowie. Wpisuje w GPS'a podany adres
-Trasa 267... 13 godzin... - spojrzałem jeszcze raz z przerażeniem na wyświetlacz, otworzyłem szerzej oczy widząc co mnie czeka przez następną dobę. Warknąłem niezadowolony i jechałem dalej, dojeżdżając wreszcie na trasę (dopiero) prowadzącą do głównej drogi.
Jechałem tak i jechałem około 5 godzin bez żadnej przerwy (oczywiście nie wliczając tu wyjścia na łono natury by załatwić sprawy fizjologiczne), moje powieki stawały się ciężkie i obolałe, zaczynałem widzieć jakby przez mgłę, wiedziałem że to już czas by zatrzymać się w jakimś motelu, nie spałem drugą noc. Mimo przymkniętych oczu dostrzegałem pojedyncze blaski neonów bijących z dachów restauracji i... ah, jest i motel, którego tak upragnienie szukałem, może i nie należał do tych z najlepszej ligi ale najważniejsze żeby było tam łóżko. Zaparkowałem zgrabnie pod samym wejściem do niskiego, ceglanego budynku, niesfornie oblanym białą farbą. Znajdując napis 'WEJŚCIE' otworzyłem stare drzwi i skierowałem się do drewnianego biurka, jak mniemam służącego za recepcje. Nawet nie oglądałem się zbytnio po tym obskurnym miejscu, nie miałem siły a tym bardziej chęci kalkulowania każdego szczegółu znajdującego się w tym pomieszczeniu, jedyne co chciałem to iść spać. Recepcjonista bez zbędnych pytań wręczył mi klucz, zero jakiegokolwiek odzewu, był zbyt zajęty swoim komputerem a raczej filmikami jakie z niego leciały, obrzydliwy koleś. Wszedłem do niewielkiego pokoiku na 1 piętrze, cóż nie było tu tak źle jak na dole, była łazienka, światło... no i łóżko. Ruszyłem swawolnym krokiem pod prysznic, ciepłe krople czystej cieczy spływające po moim zmęczonym ciele to coś czego niewyobrażalnie pragnąłem. Syknąłem cichutko czując ciepło przeszywające całą moją skórę na klatce, brzuchu, plecach, nogach... Czułem się znowu jak młody bóg. Pozwoliłem by woda lała się również na moje ułożone, miodowe włosy. Nie robię tego zazwyczaj bo lubię mieć perfekcyjną fryzurę niezależnie od sytuacji. Stałem pod kabiną opierając nagie plecy o zimne kafelki, które pod wpływem ciepła i pary wodnej robiły się bardziej pod letnie. Czułem lekki żar uderzający w moją twarz, szyby i lustra były zaparowane, słychać było tylko szum wody i mój ciężki oddech, relaksowała mnie ta melancholia. Zamknąłem oczy i wyobrażałem sobie różne scenariusze, które mogą wydarzyć się w bliskiej przyszłości. Wzdrygnąłem się na myśl o jakimś brutalnym zabójstwie i widoku krwi, czemu muszę być takim pesymistą?
Opatuliłem się w pasie ręcznikiem i sięgnąłem do torby w celu znalezienia bielizny i spodenek do przebrania, o koszulce już nie będę marzył, pakowałem się na szybko. Kiedy już się przebrałem, zatrzymałem swój wzrok na lustrze. Przyglądałem się swojemu odbiciu, nie poznawałem już pomału sam siebie, to już nie ten sam Justin Bieber co 3-4 lata temu... Już nie jestem szczuplutkim chłopcem z grzywką przykrywającą całe moje czoło, z tym spokojnym i przyjaznym spojrzeniem...
-Kurwa mać, Bieber jesteś mężczyzną - przyznałem sam do siebie. Uśmiechnąłem się słabo do swojego odbicia, brakowało mi tamtego kochanego chłopaczka w sobie... Wróciłem do pokoju i z ulgą położyłem się na łóżku. Wtuliłem się w zakurzoną poduszkę i zamknąłem oczy, kołdra była mi zbędna. Westchnąłem zadowolony, mimo że materac nie należał do najwygodniejszych, w tym momencie wydawał mi się być puszystą i mięciutką chmurką, która zaraz zawiezie mnie do krainy czarów, siedzącej głęboko w mojej głowie. Udało się, zasnąłem.
Obudziły mnie jasne promienie słońca oraz denerwujące świerki ptaków. Mruknąłem niezadowolony i otworzyłem delikatnie oczy oswajając się z rzeczywistością. W wojsku nauczono mnie dyscypliny także nie miałem problemu z szybkim wstaniem. Bez zbędnych czynności wyszedłem z motelu płacąc ówcześnie za nocleg. Kolejne godziny drogi przede mną.
Kiedy przekroczyłem tabliczkę z napisem "Zachodnia Virginia zaprasza" odetchnąłem z ulgą, kierowałem się w kierunku ulicy, która była moim celem. Zauważyłem białą kamienice, nie wyglądała na strasznie starą ale nie należała też do najnowszych. Przełknąłem ciężko ślinę i udałem się na 4 piętro. -Numer 456, to tutaj - wyszeptałem sam do siebie, skierowałem wzrok na biały przycisk nazywany dzwonkiem, uniosłem palec by go nacisnąć, ale coś mnie blokowało.
-Justin nie bądź tchórzem -skarciłem się w myślach i szybko nacisnąłem guziczek, przytrzymując go nie dłużej niż 5 sekund. Czułem gorąco na całym moim ciele, ale momentalnie się uspokoiłem kiedy nikt mi nie otworzył. Byłem zdziwiony, spróbowałem jeszcze raz. Zero odzewu, nawet żadnego "Zaraz". Wycofywałem się zrezygnowany. -Wiedziałem, że nic z tego nie wyjdzie *warknąłem pod nosem. Nagle z naprzeciwległego mieszkania wyszła pani w średnim wieku, zwyczajna nie wyróżniająca się niczym.
-Kim pan jest? Tu nikt nie mieszka! - uniosła ton nawet nie czekając na moją odpowiedź.
-Jestem Justin Bieber, słyszałem że moja siostra... -nie dokończyłem widząc zdziwioną ale i przerażoną minę mojej towarzyszki.
-To niemożliwe... -przyglądała mi się od stóp po sam czubek moich wysoko ułożonych włosów. Patrzyłem na nią wymuszając wzrokiem odpowiedź z jej strony, byłem niecierpliwy szczególnie w sytuacjach, które potrzebowały rozwiązania.
-Więc jednak miała rację, że się zjawisz... - zakryła usta dłonią, nie rozumiałem co ona mówi, jaka ona?
-Przepraszam, mógłbym się dowiedzieć co się tutaj do cholery dzieje? - byłem zmieszany, czułem jakbym był w jakiejś ukrytej kamerze, jakimś spisku. Podeszła do mnie i dała mi parę srebrnych kluczy. Patrzyłem raz na nie raz na nią. Dalej nie wiedziałem o co chodzi w tej grze.
-Mój drogi, jedź prosto i przy następnym rondzie skręć w prawo, potem kieruj się jednym torem, dojedziesz do starych, ceglanych baraków... - wzięła głęboki oddech między słowami, które wypowiadała w szybkim tempie.
-Tam ją znajdziesz... -weszła szybko do domu i zatrzasnęła drzwi. Byłem zdruzgotany, rozdarty i kompletnie sparaliżowany. Nie miałem pojęcia kim była ta kobieta i o kim mówiła, po co dała mi klucze i do czego miały prowadzić mnie jej wskazówki. Zszedłem szybko po schodach, odpaliłem silnik samochodu. Postanowiłem załatwić to raz a porządnie, za daleko już zalazłem by teraz zrezygnować, jechałem zgodnie ze słowami tajemniczej kobiety, za rondem w prawo, prosto... Znalazłem się na pustej drodze, zamiast betonu był piasek, po środku placu znajdowało się parę drewnianych, metalowych i ceglanych bud, te ostatnie akurat szukałem. Zaparkowałem samochód byle gdzie, nie było to teraz dla mnie najważniejsze. Wszedłem pewnie między "osiedle" utworzone ze skąpych budowli, interesowały mnie tylko te zrobione z cegły. Wchodziłem kolejno do każdego z nich, przeszukiwałem je dokładnie ale niczego ani nikogo w nich nie znalazłem.
-To jakaś kpina- prychnąłem pod nosem. Zostało mi ostatnie pomieszczenie, było odrobinę lepiej wykończone od reszty, ściany były dodatkowo murowane jednak i tak były w opłakanym stanie. Wchodząc w głąb zauważyłem malutki kawałek siana, przypominające posłanie, zaraz obok niego... plecak. Z każdą chwilą narastała moja ciekawość, chwyciłem szmaciany przedmiot i zacząłem go przeszukiwać. Dwie pary bielizny, sweter, jedna para spodni... Usłyszałem szelest, oglądałem się na wszystkie strony, uniosłem się do pozycji stojącej i przyszykowałem scyzoryk w kieszeni. Był zmrok, nie było mi zbyt miło ze świadomością, że jestem z niezidentyfikowanym osobnikiem w ciemnościach. Szedłem pomału przez cały obszar, usłyszałem czyjś nierówny i przestraszony oddech, wręcz paniczny. Czułem, że ktoś za mną stoi...



Hello kochani! Wreszcie nowy rozdział, uff. Wakacje rozpoczęte to i więcej czasu. Rozdziału w ogóle nie sprawdzałam, udostępniłam go na żywioł, wydaje mi się że takie i tak najlepiej wychodzą. Mam nadzieję, zresztą jak zawsze, że się spodoba. Rozdziały będą pojawiać się mniej więcej co tydzień.
Komentujcie proszę, chce wiedzieć, że nie jestem tu sama i nie piszę tylko dla moich stałych, zaufanych czytelników.
Kocham was, June

Zapraszam na fenomenalne fanfictions pisane przez niezwykle utalentowane, początkujące pisarki.

INSANE
BROOKLYN BABY
BLINGER


19 komentarzy:

  1. OMG, nieźle. nie dość że prowadził nieco pijany, to w dodatku nic się nie stało, haha. to dobrze. a co do tej kobiety, to mnie zaciekawiła. jej reakcja była taka dziwna, że aż mnie zaskoczyła, lol. ciekawe kto tam jest, nie mogę się doczekać!
    / jolobizzle

    OdpowiedzUsuń
  2. jeju jaki świetny rozdział dfbvkjkdfbv teraz to ty trzymasz w napięciu, jak mogłaś urwać w takim momencie?! jestem strasznie ciekawa dalszego rozwoju wydarzeń, w ogóle fabuła jest niesamowita, pierwszy raz spotykam się z czymś takim, punkt za oryginalność haha, jesteś świetna, kocham cię aw
    weny życzę, skarbie

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć! Ostatnio kiedy mam więcej wolnego czasu to szukam jakiś fajnych fanfictions, które czytam w nocy i tak trafiłam do ciebie :)
    Śliczna główna bohaterka, kiedyś bardzo ją uwielbiałam, bo zagrała w moim ulubionym filmie, haha. No ale mniejsza z tym.
    Dziewczyny wyżej mają rację - oryginalna fabuła, za co już na początku masz duży plus. Justin jako żołnierz? ASDFGHJKL, przepraszam, nie potrafię się wysłowić, bo mężczyźni w mundurach to moja słabość.
    Nie mogę się już doczekać następnego i życzę dużo weny! @villiars (jeśli możesz, informuj mnie) i zapraszam do siebie: utraconewspomnienia-fanfiction.blogspot.com i niedługo wystartuję z thefallout-jbff.blogspot.com :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Po prostu zakochałam się w Twoimm ff <3

    OdpowiedzUsuń
  5. Ciekawe opowiadanie. Czekam nn :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. + możesz mi powiedzieć z jakiej strony masz szablon? :3 byłabym wdzięczna. <3

      Usuń
  6. Świetny rozdział a to wszystko przez lekki styl pisania, który nie pozwala oderwać oczu chociażby na sekundę przerwy. Nie mogę doczekać się co będzie dalej! Życzę dużo świetnych pomysłów, jak największej liczby wyświetleń i czytelników :) @cashsmashx

    OdpowiedzUsuń
  7. Oryginalna fabuła - jest.
    Justin w mundurze - jest. (Za mundurem panny sznurem, hahaha)
    Intrygująca i śliczna główna bohaterka - jest.
    Ciekawy styl pisania - jest.
    Wszystko jest, opowiadanie jest bardzo ciekawe i jest to jedno z tych, gdzie tak się zagłębiasz w czytaniu, że tracisz poczucie czasu i gdy patrzysz nazegarek widzisz, że minęło kilka godzin, a Twoja reakcja jest jak "wtf?! Dopiero zaczęłam czytać".
    Ten blog zapowiada się naprawdę obiecująco, dużo weny życzę. :) x
    @DopeShawtyBitch

    OdpowiedzUsuń
  8. Wpadłam na Twojego bloga zupełnie przypadkiem wybierając jakieś blogi z zakładek "spam" u różnych osób, więc o to jestem. Gdy zapoznałam się z fabułą, którą tak pięknie opisałaś w zakładce na boku od razu wiedziałam, że szykuje się coś nowego i przede wszystkim oryginalnego. Masz świetne słownictwo, układasz ładne dialogi, wszystko jest spójne, wciągające i takie... inne. W pozytywnym sensie oczywiście. Mimo iż sama zawsze urywam rozdziały w takich kluczowych momentach czuję przez Ciebie lekki niedosyt ale mam wrażenie, że następny rozdział go zaspokoi. Niestety muszę się trochę przyczepić - akapity kobieto, akapity! Przez to, że ich nie stosujesz wszystko zlewa się w jedną wielką plamę. Jeszcze to, że przed myślnikiem i po nim należy postawić spację (chyba, że to dialog, to wiadomo, że stawiamy ją tylko po myślniku). Życzę powodzenia i gdybyś miała chwilkę zapraszam na swojego bloga

    http://diabelska-dusza.blogspot.com/
    @sekjut

    OdpowiedzUsuń
  9. Jestem pod ogromnym wrażaniem. Fabuła mnie zaciekawiła. Mam nadzieję, że się nie zawiodę. Czekam na kolejny xx
    ineedangelinmylife.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  10. fabuła jest strasznie ciekawa! na pewno będe czytać, więc czekam na kolejny. tłumaczysz dobrze, wszystko jest zrozumiałe więc oby tak dalej

    OdpowiedzUsuń
  11. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  12. faubła genialna. jestem totalnie pod wrażeniem. Potrafisz zaciekawić czytelnika, a twoja wyobraźnia najwidoczniej nie ma granic. Idealnie wszystko opisujesz, więc ja potrafię 'zobaczyć' daną sytuację.
    Czekam niecierpliwie na next!
    Zapraszam do siebie na kolejny rozdział http://faster-than-fanfiction.blogspot.com/2014/07/3.html

    OdpowiedzUsuń
  13. Przyznam, że naprawdę wciągnęła mnie fabuła, mimo że przeczytałam tylko dwa rozdziały. Już teraz mogę powiedzieć, że masz oryginalny pomysł na to opowiadanie. Podoba mi się Twój styl pisania - ma w sobie coś z narracji anglojęzycznych fanfiction.
    Czekam na kolejny, a w wolnej chwili zapraszam do siebie na http://following-liars.blogspot.com/ ;-)

    OdpowiedzUsuń
  14. Przez przypadek trafiłam na tego bloga, ale cholera, to jest po prostu świetne i oryginalne. Nie wiem czy tak jest czy nie, ale mam wrażenie, że wszystko masz dokładnie zaplanowane, a poza tym Twój styl pisania wciąga.
    Zastanawiam się kim może być osoba stojąca za Justinem na samym końcu, przypuszczam, że jest to główna bohaterka.
    Czekam ze zniecierpliwieniem na kolejny rozdział i jakbyś miała ochotę, to również zapraszam do siebie.
    love-quintessence.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  15. jestem niesamowicie zaskoczona takim obrotem sprawy,podoba mi się:)
    @weronikaklimek4

    OdpowiedzUsuń
  16. Proszę o wstawienie buttonu lub linka do naszej szabloniarni, gdyż tak mówi regulamin. Dziękuję. :)

    Pozdrawiam gorąco!

    http://fallingdrops.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  17. świetne ff, zakochalam sie

    OdpowiedzUsuń